Strażnicy Galaktyki powracają, czyli Quill, Yondu i reszta kosmicznej ekipy w filmie w reżyserii Jamesa Gunna.
Strażnicy Galaktyki
Rok 2014. Do kin wchodzą Strażnicy Galaktyki vol.1. Film na podstawie komiksu Marvela o tym samym tytule, w reżyserii Jamesa Gunna bawił i zaciekawiał widzów świetnym, lekko uszczypliwym humorem; rewelacyjnie wykreowanymi bohaterami i niesamowitymi, kosmicznymi sceneriami. Na samym końcu dostaliśmy bezpośrednią zapowiedź kolejnej części w zdaniu Strażnicy Galaktyki powrócą. I tak właśnie się dzieje!
Maj roku 2017 – zaledwie trzy lata po debiucie do kin wchodzą Strażnicy Galaktyki vol.2. Reżyserii ponownie podjął się James Gunn, główna obsada również pozostała bez zmian.
Po dużym sukcesie części pierwszej tego samego osiągnięcia oczekiwano od dwójki. Czy sukces został powtórzony? Raczej tak. Chociaż w trochę innym tonie.
O ile w części pierwszej mamy dużo akcji, bójek, czy ucieczek, o tyle vol.2 serwuje widzom poza ogromnym wybuchem, sporo emocji wynikających z wzajemnych relacji bohaterów. Quill poznaje swojego ojca – Ego i dodatkowo dostajemy wątek przenoszący nas do przeszłości Star Lorda i jego matki. Między Gamorrą, a Nebulą nieustannie dochodzi do siostrzanych sporów. Drax, tak jak w poprzedniej części często powraca myślami do swojej zamordowanej rodziny.
Wszyscy tak rożni od siebie, indywidualni bohaterowie, tworzą pewnego rodzaju, niespokrewnioną w żaden sposób ze sobą rodzinę, w której na porządku dziennym są wszelkiego rodzaju kłótnie, spory i żarty. Dopełnieniem tej zwariowanej rodzinki jest natomiast Baby Groot. Wszyscy starają się go chronić, opiekować się nim i zapewnić mu bezpieczeństwo, nawet kiedy ich własne dobro, czy życie jest zagrożone. Groot staje się w tej części jedną z postaci, na których skupia się niemal cała uwaga widza. Na wstępie tańczy do muzyki z walkmana Quilla, kiedy reszta walczy z kosmicznym potworem; rozrabia, nie rozumie co się do niego mówi, jest bezbronny, niewinny, jak dziecko. Ale potrafi także pomóc i kiedy trzeba nawet uratować świat. Jest małym, ale jakże ważnym w tej części bohaterem. W tym wszystkim jest też bardzo zabawny i rozczulający. O ile w pierwszej części to zmutowany szop Rocket swoim ciętym humorem i specyficznym stylem bycia zbierał laury, tym razem brawa należą się właśnie małemu drzewku – Grootowi.
Jest w tym filmie jeszcze jedna ważna postać – Yondu Udonta, w rolę którego wcielił się ponownie Michael Rooker. Bezwzględny, podły łowca nagród, a także doskonały łucznik panujący za pomocą charakterystycznych gwizdów nad swoją strzałą, który porwał i tym samym zniszczył życie młodego Petera Quilla, jawi się zupełnie inaczej niż w części pierwszej. Poprzednio dowódca Ravenersów, darzony dużym szacunkiem, tym razem porzucony przez swoich kompanów, niejako zdradzony za specyficzną i niezrozumiałą przez nich słabość do Quilla. Postać Yondu, jako odrzucona, opuszczona i niezrozumiana przez towarzyszy, budzi współczucie i żal od początku do końca.
W całym filmie dwie sceny – dotyczące właśnie Groota i Yondu są wyjątkowo wzruszające, co mocno kontrastuje z wyraźną i niemal wszechobecną humorystyką. Mimo, że film to luźna komedia z wieloma zabawnymi scenami, to jednak te niekoniecznie negatywne, ale zdecydowanie smutne fragmenty pasują w nim idealnie, wywołując u odbiorcy również inne emocje i skłaniając do refleksji.
Na uwagę w filmie ponownie zasługuje także świetnie dobrana muzyka, współgrająca z uczuciami bohaterów w danych momentach. Na ścieżce dźwiękowej zatytułowanej Awesome mix vol.2 znalazły się utwory z lat 60, 70 i 80, takich wykonawców jak Glen Campbell, grupy Sweet, czy kapeli Silver. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast kawałek, który dwukrotnie pojawił się w filmie The Chain od Fleetwood Mac. W każdym razie muzyka jest odpowiednio nastrojowa, pasuje doskonale i co najważniejsze – podtrzymuje charakter części pierwszej Strażników Galaktyki.
Poza wątkami batalistycznymi, powrotami w przeszłość rodziny Quilla, czy scenami nadającymi bardzo rodzinny charakter, pojawiają się także wątki miłosne, jednak na szczęście one także przepełnione są humorem i nie jest ich na tyle dużo, aby zdominować film.
Gunn wykonuje świetną robotę – pokazuje wszystko to, co chce przekazać oraz odpowiednio łączy i dozuje motywy, obrazy i emocje. Scenerie kosmiczne i charakteryzacje bohaterów ponownie zapierają dech w piersiach, nie wspominając o rewelacyjnych zwrotach akcji. Poziom Strażników Galaktyki vol.2 może nie przewyższa części pierwszej, ale zdecydowanie zostaje podtrzymany, a to najważniejsze.
A co będzie dalej?
Strażnicy Galaktyki powrócą!